Moja maszyna

Moja pracownia, to wielki chaos - baaardzo wielki. Ilekroć próbuję go uporządkować, okiełznać czy jak to nazwać, nie przynosi to absolutnie żadnych efektów, ewentualnie mizerne. 
Co zrobić? Widocznie tak ma być ;)

Sterty tkanin, szpulki, torby już uszyte i te "w trakcie", fizelina, zamki, guziki, pikówka... - wszystko to koegzystuje w jakiejś przedziwnej symbiozie. A nad całością czuwa moja ukochana maszyna do szycia. Wierna towarzyszka, która dzielnie łączy w całość to wszystko, co jej podsunę. Jest ze mną od początku przygody z szyciem toreb, cierpliwie znosiła moją początkową niezdarność - co zaowocowało między innymi, ekhm... uszczerbkiem w płytce ściegowej. Teraz już wiem, że do pewnych zadań trzeba więcej cierpliwości i...odpowiednio dobranej igły. 

Moja Maszyno Do Szycia jestem Ci bardzo wdzięczna :)


Etykiety: