Co zrobić, czasem musi się zdarzyć i już. Dzisiaj dopadło mnie. Jeszcze rano miałam super plan do wykonania, stertę skrojonych części do toreb, chęć uszycia choćby wszystkich na raz - ogarnął mnie tak zwany MEGA POWER - i klops. Zepsuła mi się moja podstawowa maszyna do szycia 'wszystkiego' :( Prawdopodobnie to jakiś banał, tak czy inaczej nie działa i nie obejdzie się bez wizyty w serwisie, a to zajmie dużo czasu. Ech... Wściekłam się bo robota rozgrzebana, a maszynie zachciało się strajkować. Czyżby złośliwość rzeczy martwych? Po godzinnej walce, próbach czyszczenia, wymienianiu igieł i nici oraz zaklinaniu maszynerii odeszła mi ochota na wszystko :((( Na szczęście mam drugą maszynę zastępczą, ale tylko ktoś kto przyzwyczaił się do swojego narzędzia pracy, wie co oznacza przesiąść się na 'zastępstwo'. Mówi się trudno...
Etykiety: ja i moja pracownia