Gipsowa kula u nogi

A raczej awangardowa forma kozaczka z jakże modnym otworem na palce ;) 

Po kilku próbach szycia i oszukania samej siebie, że jakoś mi się to uda - nie udało się. Noga zaczęła puchnąć coraz szybciej, przy kolejnych opuszczaniach w dół, aby naciskać pedał maszyny. Z szycia nici. A że w bezczynności jestem w stanie wytrwać niezwykle krótko, musiałam wymyślić sposób na produktywne spędzenie czasu, podczas leżenia na kanapie. I zaczęłam robić na drutach. Z szafy zostały wydobyte mega zapasy kolorowych włóczek - od gryzących 'żywych' wełen po mięciutkie bawełny i wiskozy, z szuflady druty w grubszej rozmiarówce i dzieje się ;) Zapomniałam już jaką frajdę sprawia dzierganie, dobieranie kolorów i struktur poszczególnych włóczek i zaplątywanie tego w ciepłą i puszystą całość. Efektami nie omieszkam się pochwalić - oczywiście, jak tylko będę mogła już moje plątaninowe twory sfotografować.

Etykiety: