Dużo kartek , to dla mnie 58 sztuk. Wszystkiemu winna jest Kasia i jej candy, oraz Święto Papieru w dusznickim Muzeum Papiernictwa.
Kasia wygenerowała we mnie chęć wejścia w "cardmaking", przysyłając mi mnóstwo materiałów do tej hand-made-rozrywki. A coroczne Święto Papieru jest świetnym powodem do kartkowania i miejscem do prezentacji efektów. Tak więc natworzyłam kompletnie amatorsko i nie dorastając do pięt Wam, które zajmują się tym na codzień. Wiem, wiem - poziom przedszkolaka. Ale radość z wycinania i klejenia - bezcenne ;)
Zastosowanie w warsztacie kartkowym znalazły moje pamiątki ze studenckich ćwiczeń na mikrobiologii, czyli... szalki Petriego - znakomite, stabilne pojemniczki na drobne elementy do naklejania - polecam :) Dziurkacz narożny już był w domu, własność mojej drugiej połowy. Dokupiłam sobie dziurkacz kwiatek i nutki oraz klej 'magic'.
Tylko.
Tylko, bo jak zobaczyłam cały wybór takich gadżetów do zabaw z papierem, to powtarzałam sobie jak mantrę - 'uspokój się, ty szyjesz torby, to ci niepotrzebne'. I z bólem serca odłożyłam pozostałych kilkanaście, które już miałam ułożone na ladzie, jako 'mogące się przydać'. Pogrzebałam jeszcze trochę w moich szufladach, w poszukiwaniu różnych przydasiów i zaczęło się szaleństwo. Taki zawodowy skok w bok, to znakomity odpoczynek mentalny od codziennych zajęć. Bo mimo, że uwielbiam szycie, to czasem dopada mnie tak zwane zmęczenie materiału, którym jest tu moja mózgownica wymyślająca torby ;)
Aaaa, jeszcze jedno. Zapraszam wszystkich, w ten weekend do Dusznik Zdrój, na Święto Papieru w miejscowym Muzeum Papiernictwa, do którego w tych dniach wstęp jest bezpłatny. Mam nadzieję, że muzeum nie odpłynie do soboty, bo tak leje - kolejny dzień - że normalnie hydro-masakra :))))
Etykiety: ja i moja pracownia