Chociaż, to chyba zły tytuł wpisu. Bardziej 'trendy' (brrrr...) byłoby, gdybym napisała velvet time... Ale ja, na przekór trendom, tak po polskiemu. Mam dziś troszkę zjeżony nastrój, chyba za dużo w internecie czasu spędzam, i radia słucham za dużo i w ogóle - przestaję sobie radzić z tym, co tam napotykam - tak ogólnie, w różnych dziedzinach.
Ale nie o tym miało być :) Jako, że jesień już niedługo - nie dajmy się zmylić tym 2 ciepłym dniom - pod nóż poszły aksamity. Och, jak to zawsze ciężko mi z tymi bestiami idzie. Tak jak są urzekająco piękne, tak szyją się koszmarnie - przynajmniej mnie. Zawsze dziady migrują względem siebie podczas zaszywania, mimo przyszpilenia ekstremalnie gęstego. I przy krojeniu i szyciu śmiecą koszmarnie aksamitnymi kłaczkami. Ale nie dam się. Tym bardziej, że około 30% moich zapasów tkaninowych to aksamity ;)))))) Wiem, powinnam udać się do specjalisty :)
Została mi naj, naj-, najostatniejsza resztka weluru 'Rustica' (jedna z chomikowanych szmatek trumiennych), której wystarczyło na trzy fronty do ... trzech ostatnich egzemplarzy torby 'Rustica'. Welur wystąpi w towarzystwie czarnego aksamitu. Torby oczywiście z kieszonkowym wnętrzem i zamykane na zamek błyskawiczny. Szyje się!
Etykiety: ja i moja pracownia