Uwierzcie mi, że właśnie takie cudne, czarodziejskie cukierki dostałam :) Magicznie odmieniły mój nastrój po psychicznym zderzeniu ze służbą zdrowia i wszelkimi niedawnymi przeciwnościami losu - dotarły do mnie w czasie totalnego doła - jeden po drugim. Jak podwójne koło ratunkowe. Dobra, dość poetyckich przenośni i opisów przyrody, czas na konkrety.
Pierwszy cuks to kolczyki jabłuszka, które wygrałam na blogu
BagFreak. Są totalnie-radośnie-odjechane - wiosna już się czuje powitana :)))
Drugi podarek trafił do mnie z muzycznego candy na
blogu Lafle. Płyta z subiektywnym, ba autorskim wyborem Lafle, utworów przez nią ulubionych - z roku minionego. Przyjemna, kojąca, pobudzająca - prawdę mówiąc ( w totalnym sekrecie ;) nie sądziłam, że aż tak mi przypadnie do gustu. Żebym nie wyszła na samoluba, podzielę się kawałeczkiem - do odsłuchania.
Ale w płycie od Lafle równie ważne jak jej zawartość jest ubranko płyty. Okładka super-jedyny-ekstremalny-rękodzielniczy-unikat po prostu, do trzymania w szkatule ze skarbami, a nie gdzieś na półce z krążkami CD. Popatrzcie...
A i jeszcze liścik, pisany ręcznie, z wywijasami - to w dzisiejszych czasach największa rzadkość.
Jeszcze raz ślicznie dziękuję Oli z
BagFreak i Joli z
Lafle za świetną zabawę i niesamowitą radochę z podarunków ;)
Etykiety: ja i moja pracownia