Asystentka fotografa

Dziś ani słowa o szyciu. Dziś zawodowo robiłam zdjęcia ;) No, prawie zawodowo. Pierwszy raz asystowałam Mojemu T. podczas sesji fotograficznej, tak na poważnie. Obiektem focenia był nowy hotel w Zieleńcu.
Wszystko piękne, świeżutkie i pachnące nowością. Prawdę mówiąc, dziwnie się czułam penetrując obiekt wypoczynkowy w zupełnie innej roli, niż gość. I wiem jedno po tych kilku godzinach w roli fotografa sesyjnego - to jest naprawdę ciężka praca, zarówno fizyczna jak i psychiczna. Po trzech godzinach poszukiwania ciekawych kadrów poczułam się po prostu wypalona.
Sam hotel zapowiada się bardzo przyjemnie, pracownicy obsługi sympatyczni, położenie i widoki na okolicę cudne - tylko wypoczywać. Najpoważniej zawładnęło moim sercem mini-karaoke w dziecięcym kąciku rozrywki.  Totalnie szalone, o designie iście azjatyckim, pozwala wyśpiewać szlagiery z mojego dzieciństwa :)))
Na koniec naprawdę ciężkiej pracy pochłonęliśmy fantastyczne latte.
Oczywiście, gdybym była normalna, pokazałabym normalne zdjęcia - ale ponieważ tak nie jest ;) - oto moja krótka foto-relacja.


Etykiety: