W totalnym i zwariowanym zabieganiu fotograficzno-życiowym powstała torba-prezent.
Od kilku tygodni miałam nie lada zagwostkę, co przeciętnie (ekhem...) zasobna finansowo ciotka może kupić swojej bratanicy w prezencie komunijnym. Oj, zastanawiałam się długo, szukałam jakiejś inspiracji, trafiłam nawet na wzmianki o jeżu pigmejskim - podobno tegorocznym 'hicie'... koszmar.
Poczułam konieczność konsultacji z bratem - okazało się, że torba w ulubionych kolorach Weroniki będzie idealna, no a jeszcze z motylem - to już strzał w 10. No to uszyłam - mam nadzieję, że sprawi jej frajdę ;)
'Violet butterfly'
Oprócz dawania, prezenty też dostaję :)
Kilka dni temu dotarła do mnie tajemnicza przesyłka, duża, miękka koperta bąbelkowa - pomyślałam zdziwiona, czyżby ktoś zwrócił torbę??? Pan listonosz powiedział: - z Zielonej Góry. Szybkie przeszukiwanie pamięci - przecież ostatnio nie wysyłałam nic do Zielonej...
I okazało się, że
kochana Kasia z pracowni ino-ino przysłała mi tkaninowy podarek ;) Zostanie zniszczony, w sensie spożytkowany, jak tylko wygospodaruję troszkę czasu na szycie.
Kasiu jeszcze raz pięknie dziękuję.
Etykiety: torba