Katta buszująca we mgle

Wczoraj naszło mnie na szwendaczkę we mgle - wzięłam ze sobą Irę i w las. 
Za oknem  widziałam, że Muflon spowity jest w białą, zimną i mokrą woalkę. Fakt, że jeszcze mizerną - w stosunku do tych, jakie być mogą, ale już, już jesienne zmory zaczynają się cieszyć, że będą się miały z czego wynurzać. 
Prawdziwie posępne będą mgły listopadowo-grudniowe. Ach, wtedy będzie można do takiej aury dorobić sobie w wyobraźni każdą niesamowitą historię, mknąc w posępnym oparze. Ale wczoraj było już całkiem, całkiem, jak na mglistego wstępniaka.
 katta kocia torba katta
Oczywiście, przed spacerem machnęłam pokrzepiający i rozkosznie kaloryczny lanczyk - przecież wszystko będzie spalone. Grzanki z miodem lipowo-gryczanym i prawdziwe, gorące kakao. Po takim tankowaniu żadna mgła niestraszna.
A, no i jeszcze kurtuazyjna uwaga - ponieważ zdjęcia mnie i psie robił samowyzwalacz, a za statyw służyła sterta pniaków - zdjęcia są w praaawie dobre :)


Ściskam Was mega-mgliście - Katta ;)



Etykiety: