Ciasto z cytryną i imbirem

Nie ma słońca. Od dawna. Przyznaję, że bardzo mi go brakuje, między innymi do fotografowania. W moich okolicach od kilku dni utrzymuje się na drzewach piękna szadź, ale żeby zrobić jej zdjęcia oddające w pełni urok tego zjawiska potrzebuję słońca. Potrzebuję go też do przełamania ponurości ogólnej - wystarczyłby jeden mega słoneczny dzień, taki z niebem przesyconym błękitem, gdy śnieg skrzy się jak diamenty. No, właśnie taki. Ale nie ma. Trzeba się więc ratować. Upiekłam sobie pocieszenie :)

Po rekonesansie zawartości półek kuchennych i lodówki oraz stwierdzeniu, że dysponuję produktami które całkiem dobrze do siebie pasują - zrobiłam ciasto - pełnoziarniste, wilgotne i super aromatyczne. Dlaczego proporcje składników są na 2 blachy? Bo u mnie mniej po prostu nie warto piec - za szybko znika ;)




Ciasto Katty z cytryną i imbirem [porcja na 2 podłużne blachy 'keksowe' - na 1 trzeba odmierzyć połowę składników]

ciasto:
6 jajek,
1,5 szkl. cukru,
1 szkl. oleju,
0,5 kg mąki pszennej pełnoziarnistej,
1 cytryna (umyta),
1 duża marchewka (obrana i starta na tarce o drobnych oczkach),
3 jabłka (obrane i starte na tarce o dużych oczkach),
świeży imbir (kawałek wielkości orzecha włoskiego, drobno starty)
2 łyżeczki proszku do pieczenia,
szczypta soli

posypka:
migdały w płatkach lub posiekane orzechy nerkowca, włoskie, laskowe, pestki słonecznika itp.

Jajka ubijamy z cukrem i szczyptą soli do uzyskania puszystej masy. Dodajemy mąkę, cukier, olej, proszek do pieczenia i skórkę otartą z cytryny oraz wyciśnięty z niej sok - dokładnie mieszamy. Ja używam zwykłego miksera. Następnie dodajemy starte jabłka, marchewkę i  imbir - dokładnie mieszamy. Ciasto przekładamy do formy wysmarowanej masłem i wysypanej kaszą manną (lub otrębami, bułką tartą itp.). Całość w miarę równomiernie pokrywamy posypką - ja użyłam płatków migdałowych.
Pieczemy nasze ciacho około godziny, początkowo w 170°C, gdy podrośnie podkręcamy do 180-185°C. Oczywiście przed wyłączeniem piekarnika przezornie sprawdzamy suchym patyczkiem stan upieczenia (jeśli wyjęty patyczek ma przyklejone ciasto - trzeba jeszcze dopiec, jeśli jest czysty - gotowe).




  Pichcić uwielbiam i nawet mi to dość zgrabnie wychodzi. Ha, jaka ja skromna! W regularne gotowanie bawię się mniej więcej od 10 roku życia, to miałam czas, żeby nauczyć się podstaw. Gorzej jest z chaosem, który zazwyczaj powstaje w trakcie. Dlatego właśnie takim sentymentem darzę szwedzkiego kucharza z TheMuppetsShow. Mój duchowy brat po prostu ;) Kto nie widział odcinka z popcornem, niech to jak najszybciej nadrobi.
Poniżej służę filmikiem, kłaniam się ciastożercom i teraz mknę coś uszyć - Katta :)


Etykiety: