O szukaniu szczęścia, z niebieską torebką w tle

Kiedyś dużo myślałam o szczęściu - czym właściwie jest, co oznacza konkretnie dla mnie i oczywiście, jak je posiąść, zdobyć - jak osiągnąć szczęście?

Nie pamiętam momentu, w którym przestałam to robić. I zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak się stało. Powiem wam, że całkiem szybko odkryłam powód porzucenia tych rozważań. Przecież ja jestem szczęśliwa. Tak zwyczajnie szczęśliwa. Może nie zawsze z wszystkiego zadowolona i nie zawsze w dobrym humorze, ale jednak w stanie szczęścia. Bo dla mnie ten stan nie oznacza chwilowych motyli w brzuchu i chęci skakania pod sufit. Moje szczęście to poczucie harmonii, zadowolenia z bycia tu i teraz, z bliską osobą, na której mogę polegać w 100% w sprawach ważnych, to też przyjemność, jaką daje mi moja praca i radość jej odbiorców.
A kiedy po raz kolejny zdaję sobie sprawę, że jestem szczęśliwa ogarnia mnie spokój. Już nie muszę go szukać, nerwowo przeprowadzać remanentu przeżytych dni, czy aby na pewno nie zmarnowane, czy życie przypadkiem nie przecieka mi przez palce. Nie. Z mojej perspektywy - absolutnie nie.
Jest dobrze.

Do tych rozmyślań natchnął mnie malutki prezent od mojej mamy - pięciolistna koniczynka, którą znalazła na naszym niedzielnym spacerze. Mama specjalizuje się co prawda w czterolistnych, ale tym razem wypatrzyła w zielonym gąszczu jeszcze większego dziwoląga :)




A jeśli dziś o szczęściu, to nie może się obejść bez torebki w moim ulubionym kolorze. Moi drodzy, oto 'Modraszka - multi', a krótka opowieść o niej do obejrzenia w filmie poniżej.



A na deser film o pięknej, niebieskiej torebce.

Pozdrawiam - Katta :)

Etykiety: ,