Czasem, gdy mam podły nastrój i nie do końca jestem zadowolona z
tego, co i jak dzieje się w moim życiu, myślę sobie - a gdybym mogła być
biedronką.
Biedronka nie ma pojęcia o bardzo wielu przerażających sprawach tego świata. Nigdy nie słyszała przygnębiających trzyliterowych skrótów, takich jak: ZUS, Vat, KGB, FBI, i tak dalej.
Biedrona łazi sobie po liściach i szuka żeru, ewentualnie rozmnaża się - cała filozofia. Nie żebym jej zazdrościła takiej egzystencji w pełnej rozciągłości. Ale gdyby można zrobić sobie na przykład 2 tygodnie urlopu od bycia człowiekiem i świadomości rzeczy głupich, potwornych i nieludzkich tego świata. Tak, to byłby dla mnie prawdziwy urlop. Urlop od życia.
Sformułowanie 'nieludzkich' jest raczej niewłaściwe. Bo w końcu wszystkie nieludzkie potworności robią sobie nawzajem ludzie. Nawzajem sobie i wszystkim innym gatunkom. Człowiek, to najokrutniejszy mieszkaniec naszej planety :(
I kiedy wczoraj naszło mnie tak właśnie negatywnie do własnego gatunku, zobaczyłam ten film. Tandetne łzy wzruszenia ugasiły mój gniew na wszystko. Oczywiście do czasu. Ale ta kompilacja scen z rodzaju "człowieczeństwo i empatia" zadziałała, jak plaster na moją wyjącą duszę.
Jeśli ktoś ma potrzebę pozytywnego wzruszenia się i stwierdzenia - nie wszyscy ludzie są źli - serdecznie polecam poświęcić niecałe 6 minut i obejrzeć.
A biedronką i tak mogłabym zostać, tak na chwilkę. Czy Wy także macie ochotę czasem schować się do mysiej dziury albo przemienić w jakiegoś zwierza?
Pozdrawiam Was słonecznie :)
Etykiety: filozofuję o życiu