Jaglanka z borówkami - śniadanie to podstawa


Jako mała Kasia śniadań nie lubiłam. A już takich w postaci rozpaćkanej kaszy na mleku, czy zupy mlecznej NIENAWIDZIŁAM. I to do tego stopnia, że pojawiały się odruchy wymiotne - więc w przedszkolu mama ustaliła z paniami przedszkolankami, że takich śniadaniowych cudowności jeść nie muszę i żeby nikt mnie do tego nie zmuszał - wiecie standardowe makabryczne zagrywki w stylu "dopóki nie zjesz, nie wstaniesz od stołu". To było naprawdę O.K. ze strony mojej kochanej rodzicielki :)

W wieku moich lat nastu, gdy na polskim rynku pojawiły się kukurydziane płatki typu corn flakes - rozsmakowałam się w zjadaniu ich z zimnym mlekiem UHT z kartonu. Teraz już wiem, że to w ogóle nie było zdrowe, ale był to wielki krok dla ludzkości, a przynajmniej dla mnie w oswajaniu zbożowo-mlecznych posiłków.

Potem przyszła kolej na mieszanki typu muesli, aż w końcu - tak z 3 lata temu - rozkochałam się w płatkach owsianych i kaszy jaglanej. Teraz praktycznie codziennie wsuwamy na śniadanie owsiankę lub jaglankę. Ale, ale - jeśli ktoś się skrzywił na samą myśl - to już go wyprowadzam z błędu wyobrażeniowego. Nie piszę tu o brei rozgotowanych na szarą maź płatków zbożowych, czy kaszy.

Moje dzisiejsze śniadanie wyglądało tak...



Do tego pięknie pachniało, bo nie używam mleka zwierzęcego i znakomicie smakowało.

Dzięki temu, że mam ogród, mam też swoje owoce - już są truskawki (mieszkam w górach, więc tu zawsze są troszkę później) i borówka kamczacka :)
Tak, chwalę się i zachęcam was gorąco do posiadania własnego kawałka ziemi - bo takie 'własne' owoce, zioła i warzywa smakują nieziemsko i są wolne od ogromnej dawki chemii sypanej przy masowej produkcji.
Co jest potrzebne do zrobienia takiej jaglanki?

Jaglanka z owocami

- 3-4 łyżki stołowe ugotowanej kaszy jaglanej,
- 10 migdałów (moczonych przez noc),
- szklanka mleka roślinnego (ja użyłam sojowego, bez GMO),
- kilka truskawek,
- garść borówek lub jagód,
- coś do posłodzenia - miód, cukier trzcinowy, syrop z agawy etc.

Migdały tnę na kawałki. Ich moczenie jest ważne - wszystkie nasiona moczone kilka godzin oddają nam o wiele więcej odżywczych składników, niż te suche - woda zapoczątkowuje procesy enzymatyczne w nasionach/orzechach - coś w stylu "jest woda, zaczyna się kiełkowanie, trzeba uwolnić zmagazynowane bogactwa mineralne" ;)
Dodajemy kaszę, słodki dodatek, mleko roślinne - jeśli ktoś lubi ciepłe, to wcześniej trzeba je podgrzać. Na końcu owoce.
Po takim posiłku nie ma żadnych dolegliwości żołądkowych, które powoduje łączenie nabiału zwierzęcego (mleko, jogurt, maślanka itp.)  i owoców.
Jest to zarąbiście dobre!


Smacznie pozdrawiam - Katta :)


Etykiety: