Mój udział w wyzwaniu blogowym ugrzązł na temacie - 'Mój typowy dzień'. W czwartek odezwała się kolejny raz choroba Iry.
Dom zamienił się w psi szpital, ja z Tomaszem w pielęgniarzy podających kroplówki, dozujących śladowe ilości wody (większe powodowały reakcje obronne psiego brzuszka), ganiających z Misiakiem na zastrzyki itd.
Niestety, moja rutyna bardzo często obraca się w niwecz, bo nigdy nie wiadomo, co i kiedy wydarzy się z piesą.
Ale spokojnie - bywa, że rutynowe dni płyną sobie swoim rytmem, więc temat z pewnością zrealizuję, ale jeszcze nie w tej chwili. Nadal nadrabiam zaległości zamówieniowo-torebkowe. To oznacza gonitwę z czasem, a nie rutynowy dzień ;)
Powstała jednak nowa torba. Miałam jeszcze dwa panele pozszywanych dżinsowych kawałków, które wykorzystałam do uszycia dużej torby dwuusznej, jak zwykłam je nazwyać. Długi pasek i uszy na ramię zrobiłam z czerwonej alkantary. Zapięcie to zamek błyskawiczny.
Oczywiście torba jest tylko jedna ;)
Aha, przypominam, że do mojej przydasiowej odsprzedaży ODSPRZEDAM dodałam nowe tkaniny, a ceny w starych uległy obniżeniu. Zapraszam - może znajdziecie coś ciekawego dla siebie.