Katta Studio nareszcie ma szyld




Czy zastanawialiście się dlaczego do tej pory nigdy nie pokazałam jak wygląda z zewnątrz moja pracownia-galeria? Nie, nie dlatego, że jestem taka tajemnicza, czy skromna. Ja po prostu nie miałam, żadnego szyldu. Tak, przez prawie dwa lata do wejścia zachęcały tylko okna wystawowe i ewentualne uszytki wystawiane na zewnątrz w sezonie letnim.

Ale teraz już jest szyld - nowy i piękny -  który w całości zaprojektował mój Tomasz, a projekt w stan materialny przeobraziła super zdolna Dorota. Montażem zajął się spec w tej dziedzinie, czyli Piotrek, który profesjonalnie zamocował płyty szyldu do elewacji kamienicy, co nie jest wcale takim hop siup ( bo kamienica, która jest po niedawnym remoncie delikatnie mówiąc się sypie ;) ). Chodziło więc o to, aby nie ucierpiał szyld oraz substancja elewacji i zgodnie z planem tak się udało.

Szyld nie jest jakimś tam wydrukiem na piance. Jest to najprawdziwszy drewniany szyld, ręcznie malowany. Przyznaję, że nie sądziłam, że Dorocie uda się tak wiernie odtworzyć projekt. A gdy zobaczyłam pierwsze mms-y z jej pracowni, z tym 'jak wyszło' nie mogłam się doczekać kiedy całość zobaczę na żywo. To było prawdziwe Wow! :)

Na górnym panelu jest nazwa i logo, które wraz ze stemplem KattaStudio zaprojektował Tomasz.
Na bocznych jest lista tego, co można w galerii znaleźć - po polsku i po angielsku. Bardzo chciałam, aby szyld był kompromisem między jego funkcją informacyjną, a estetyczną. I z efektu jestem zadowolona.




Od samego początku istnienia mojej pracowni-galerii o takim właśnie szyldzie marzyłam. O tym, aby był ładny, elegancki, merytoryczny - bo to jednak informacja dla potencjalnego odbiorcy, no i musiał być z duszą. Odczekałam sporo nim mogłam coś takiego zafundować mojej dziupli, ale warto było.

Teraz już wiem, że nikt nie przejdzie ulicą Adama Mickiewicza w Dusznikach Zdroju i nie zauważy, że była tam 'jakaś galeria'. Tak, miałam w tym roku klientów, którzy uparcie twierdzili, że nie było mnie w tym miejscu w zeszłym roku, bo na pewno wstąpiliby, bo lubią taki miejsca pełne rękodzieła. Po prostu nie zauważyli ;)

Szyld wzbudził dość duże zainteresowanie duszniczan - no bo, co tu dużo mówić - w Dusznikach, które zbyt duże nie są, tego typu wydarzenie nie pozostaje niezauważone i nieskomentowane ;)
I tu mala anegdota. W niedzielę rano, na drugi dzień po powieszeniu szyldu, jak zwykle po otworzeniu galerii zaczęłam wywieszać torby na kratę. Latem drzwi zawsze są otwarte, dzięki czemu - chcąc nie chcąc - słyszę różne rozmowy, które toczą się na ulicy. Szczególnie jeśli jest to spokojny niedzielny poranek, a rozmowa jest dość głośna i prowadzona przez dwóch lokalnych żulków, którzy poprzedniego wieczora nie żałowali sobie różnych mocnych napojów i siedzą 10 metrów przed drzwiami.

Dialog brzmiał następująco:
...
- powiesił w końcu
- no powiesili
- ale co to jest?! bags, toys? co to jest?! nie można jakoś normalnie?
- nooo...
- co to jest?
- ja wiem, bags, kiedyś był królik bags
- aaa, no
- ...
- ale wizualnie ładnie to wygląda
- nooo

kurtyna :)

Tak więc, jakbyście nie wiedzieli, o co chodzi z tym 'bags' na szyldzie, to był taki królik, to właśnie na jego cześć ;)

Jeśli macie ochotę sprawdzić, jak to wszystko wygląda na żywo, zarówno na zewnątrz, jaki w środku - serdecznie zapraszam. Do zobaczenia w Dusznikach Zdroju :)

A tak wyglądała akcja mocowania.


I efekt końcowy :)


Etykiety: