Nastała piękna, śnieżna zima.
Za oknem widzę duże zakapturzone postacie ciągnące na sankach małe zakapturzone postacie, psy tarzające się w śniegu, ekipy odśnieżające, stada sikorek poszukujących tłustych przekąsek (rym ;) :))) idiotyczny) - generalnie jest pięknie. Ja standardowo o tej porze roku uwijam się w pracowni.
Powstają kolejne prezenty i czasem coś spoza zamówień. Messka niebieska uszyta dla Olgi - ale jest też dostępna w moim SKLEPIE, a śliwkowa z aksamitną klapką, uszyta przy okazji ;)
'Magiczne ornamenty - mess' JEST TUTAJ
Standardowo przy śniegu mojej Irze udało się zjeść jakąś 'mrożonkę na mieście' - tak określam nieokreślone świństwa, które moja psina wynajduje po kryjomu na spacerach i chyłkiem pożera w ułamku sekundy - tak, że nawet nie jesteśmy w stanie zarejestrować, co i kiedy zjadła. I wie doskonale, że robi źle. Niestety tym razem znowu jej się udało i oczywiście boli ją brzuch i ma sensacje żołądkowe. Na zdjęciu widać, że jest zielona? W każdym razie widać, że jej myśli to: zostaw mnie, bo mam 'żabę' w brzuchu ;)
W sobotę po południu na szybko kanapki z dżemem truskawkowym, ekwipunek do plecaka, aparat na szyję i w las. Nie ma jeszcze srogich mrozów, więc łażenie w białym puchu to teraz sama przyjemność. Korzystajmy więc i nie siedźmy w domu, ani galeriach handlowych...
Pracowniany kitek obrósł makabrycznie futrem, na gęsto ;) Zazdroszczę mu tych puchatych łap. Podczas robienia zdjęć nie obyło się bez obwąchania obiektywu - pewnie wyczuł, że wcześniej robiłam zdjęcie Irze.
Z wiadomości ogólnych muszę się pochwalić, że nareszcie
zmobilizowałam się i zaczęłam fotografować moje tkaniny i wszelkie
przydasie okołokrawieckie, które są mi zbędne i od wieków czekają na
puszczenie dalej w świat. Moje odkładanie pewnych rzeczy i czynności na
potem, kiedyś mnie zgubi. Coś mi się kołacze po głowie, że chyba rok
temu, a może dawniej już już miałam to zrobić. I nie zrobiłam.
Ale
teraz już część obfotografowana i w tygodniu dam znać tutaj na blogu,
co i jak. Przydasie będą też na fejsbukowej stronie grupy 'Szyciowy
bazarek'.
A teraz mimo, że niedziela wracam do szycia. Tak, przypomnijcie sobie co pisałam o pracy na własna rękę - nie ma że wolne, niedziela itd. - tu pracuje się wtedy, kiedy jest coś do zrobienia.
Pozdrawiam serdecznie-zimowo - Katta :)Etykiety: ja i moja pracownia, mini torebki